Panorama Tatr z Grześka o wschodzie słońca

 

Tym razem oprócz zdjęć zapraszam na górską historię z morałem. W czwartek wybraliśmy się ze znajomym na fotoplener w zimowe Tatry. Prognoza pogody nie była zbyt optymistyczna co w istocie objawiło się w postaci pełnego zachmurzenia, wiatru i opadów śniegu. Tym niemniej piątkowy świt widoczny na zdjęciu wyglądał bardzo ładnie. Potem pogoda już tylko się pogarszała. Do podnóża Wołowca dotarliśmy przed 9-tą rano i razem z napotkaną dwójką turystów ruszyliśmy na szczyt. Widoczność nie przekraczała 50 metrów. Od godziny szliśmy już w chmurach, z których dość niemrawo sypał śnieg. Droga na szczyt zajęła nam ponad pół godziny. Czasem trzeba było się zatrzymać wypatrując szlak zawiewany śniegiem przez wzmagający wiatr. To był już ostatni punkt naszego programu więc zaczęliśmy schodzić.

Bardzo szybko okazało się, że nie jest prosto odnaleźć szlak, którym przyszliśmy zaledwie kilkanaście minut temu. Silny wiatr i świeży śnieg bardzo szybko zacierał ślady. Widoczność spadła do kilku-kilkunastu metrów. Biały śnieg i białe chmury, z których padał biały śnieg. Gdzieniegdzie jakieś większe kamienie nie stanowiły dobrych punktów odniesienia. Zeszliśmy ze szlaku na stromy odcinek zbocza. Ponownie wróciliśmy na górę szukając śladów. Po pewnym czasie ciężko już było rozpoznać nowe ślady od resztek starych. Próbowaliśmy kilkukrotnie w różnych miejscach niestety bezskutecznie. Uwięzieni najwyżej 15-20 minut drogi od podnóża szczytu. Nie pomógł telefon kolegi z mapą GPS i naniesioną mapą szlaku. Zbyt mała dokładność nie pozwoliła nam odnaleźć drogi. W końcu uznaliśmy naszą porażkę. Nie damy rady zejść sami. Pozostaje telefon do TOPR. W życiu nie myślałem, że będę w takiej sytuacji. Mam przecież dobre górskie buty, ciepłe ubranie, kijki, raki. Jestem na teoretycznie niezbyt trudnym szlaku w Tatrach Zachodnich tylko ta pogoda… No właśnie.

Dyspozytor próbował nam pomóc określając przebieg szlaku od słupków granicznych. Na górze mają oznaczenie liniami gdzie znajduje się następny. Odnaleźliśmy pierwszy z nich 249/1. Niestety drugiego mimo podanej odległości i kierunku już nie udało nam się namierzyć. Był przysypany śniegiem. Aplikacja „Ratunek” pozwoliła wysłać nasze dokładne położenie ale niestety komunikacja często się rwała i ciężko było w ten sposób nawigować. Po 3 godzinach prób musieliśmy uznać się za pokonanych. Wtedy widziałem może tylko metr poza zasięg mojego kijka. Tam gdzie nie było kamieni widziałem białą ścianę. Nie było widać gdzie kończy się śnieg a zaczynają chmury.

O 12.30 definitywnie poprosiliśmy o pomoc. Znaleźliśmy prowizoryczne schronienie za załomem skalnym. Okopaliśmy się na ile pozwalały warunki, owinęliśmy folią NRC i czekaliśmy. Spędziliśmy 5 godzin czekając na pomoc. Najgorszy był wiatr kąsający zimnem i śniegiem. Po 3 godzinach co jakiś czas ktoś „widział” nadchodzącą sylwetkę bądź „słyszał” głosy. Wszystko to były omamy. Ratownicy przyszli około 17.30 kiedy już zmierzchało. Pierwsze pytanie.
– Czy są tu jakieś dziewczyny?
– Nie.
– No to wracamy 
Naprawdę cieszyliśmy się na ich widok. Przynieśli ciepłą herbatę i raki dla jednego kolegi, który ich nie miał.
Bardzo sprawnie sprowadzili nas najpierw z Wołowca a potem do szlaku w lesie. Nie wiem jak skończyłaby się ta historia gdyby nie ratownicy TOPR. To naprawdę niesamowici ludzie, którzy narażają swoje życie i zdrowie dla ratowania innych. Wielki szacun i wdzięczność dla nich. Po powrocie przekazałem darowiznę na konto TOPR i będę starał się wspierać tą organizację.

Jako, że jak na początku zaznaczyłem, iż ma to być historia z morałem postaram się przekazać kilka przemyśleń „post factum”, które może pomogę komuś uniknąć podobnych błędów.
Ewidentnie powodem zaistniałej sytuacji była nasza zła ocena warunków pogodowych. To co uśpiło naszą czujność było stopniowe pogarszanie się pogody. Dlatego kontroluj regularnie sytuację i modyfikuj plany w zależności od sytuacji. Nie trzymaj się sztywno ustalonego planu. Naprawdę nic się nie stanie jak danego dnia nie wejdziesz na ten czy inny szczyt.

Kiedy zbliżasz się do trudniejszego odcinka trasy zadaj sobie pytanie czy na pewno w danych warunkach mam szansę bezpiecznie tam wejść i ewentualnie zejść.
Kiedy ktoś przed tobą idzie a ty nie czujesz się pewnie spytaj się czy gdybyś był sam też byś tam poszedł.
W zimę warto spakować więcej ciepłych rzeczy nawet jeśli myślisz, że w ruchu nie zmarzniesz (bluzy wełniane, folia NRC, ew. śpiwór).
Pomyśl co się stanie jeśli zdarzy się nieprzewidziany postój lub będziesz musiał czekać dłuższy czas na pomoc. (termos z ciepłym piciem, latarka + dodatkowe baterie, batony energetyczne, telefon).

Zadbaj o nawigację w terenie i wezwanie pomocy (mapa, nawigacja turystyczna, telefon z naładowaną baterią i aplikacją „Ratunek”, powerbank).
Przed wyruszeniem sprawdź prognozę pogody i ubierz się adekwatnie do warunków.

Nic nie zastąpi jednak doświadczenie nabytego w górach w różnych porach roku i warunkach atmosferycznych oraz co najważniejsze zdrowego rozsądku. Jak to mówią Anglicy „Always expect the unexpected”.

W drodze na Wołowiec